Aplikacja „Kwarantanna Domowa”: Katastrofa, badziewie stworzone na kolanie
„Kwarantanna Domowa” ma być aplikacją: „Która ułatwia i usprawnia przeprowadzenie obowiązkowej kwarantanny w warunkach domowych. Ułatwia też zaopatrzenie w najpotrzebniejsze artykuły osobom, które nie mają takiej możliwości samodzielnie.”
Niestety nie jest to prawdą. Tysiące użytkowników raportuje niewyobrażalną liczbę błędów. Powiadomienia nie dochodzą, aktualizacje nie działają, a zdjęć-dowodów nie da się wysłać na serwery. To badziewie stworzone na kolanie, przez co policja dzwoni i jeździ do użytkowników (!). Co gorsza, użytkownicy przebywający na kwarantannie muszą korzystać z tej aplikacji, chyba że złożą oświadczenie że nie mają telefonu. A oto przykłady jaką katastrofą jest ta „Kwarantanna domowa”:
Jak widać Policja potrafi nękać użytkowników aplikacji. Nie jest to oczywiście wina policjantów, tylko „Ministerstwa Cyfryzacji”, odpowiedzialnych za nadzór nad tym pseudo-oprogramowaniem:
Aplikacja została przygotowana tak jak funkcjonuje wszystko w Polsce – w smoleńskim stylu „śmiało, zmieścisz się”. Nie tylko nie działają poprawnie powiadomienia, ale także wiele innych funkcji – logowanie, aktualizacje, przekazywanie zdjęć, updaty adresów, lokalizacje GPS i wiele innych. Aplkacja ma też „Ułatwić zaopatrzenie w najpotrzebniejsze artykuły osobom, które nie mają takiej możliwości samodzielnie.” Taka funkcjonalność nie działa poprawnie. Nikogo to jednocześnie nie obchodzi, a widać to po tym, że błędy nie są naprawiane.
Wiele komentarzy takich jak te, gorzko podsumowuje stan tej „Domowej kwarantanny„:
Skoro organizacje rządowe nie są w stanie poradzić sobie nawet z tak prostą rzeczą jak aplikacja do kwarantanny, w jaki sposób zapewniane jest bezpieczeństwo informatyczne państwa? Choć jako twórca podpisane jest Ministerstwo Cyfryzacji, na wykonawcę po handlerze wygląda państwowy NASK (który zapewne to komuś zlecił, ale to bez znaczenia, bo powinien to nadzorować). Pełne komentarze znajdziecie w serwisie Google Play i jest ich niemal pięć tysięcy. Takiej kumulacji frustracji nie znajdziecie nigdzie i polecam przeczytać samemu te soczyste wypowiedzi.
Średnia ocena aplikacji jaką przyznają sfrustrowani użytkownicy wynosi 1.4 na 5 i w normalnych warunkach Google usuwa tak tragiczne aplikacje ze sklepu (jestem deweloperem Androida), ze względu na niepoprawne działanie. Wymagania Google są niezwykle ścisłe i listingi są zawieszane nawet za używanie jakichś starych bibliotek, a co dopiero za tysiące raportowanych błędów. Zapewne oprogramowanie wisi tu na szczególnych warunkach, bo jako twórca wpisane jest ministerstwo. Czy wszystko co państwowe, musi być w tym kraju g*wniane? Najwyraźniej tak.
Mimo katastrofalnych błędów, ostatnia aktualizacja miała miejsce 10 dni temu. Za niekorzystanie z aplikacji grozi kara do 30 000 złotych grzywny.